poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Games Without Frontiers

Nocne rozmowy czasem potrafią urozmaicić życie... Czasami na niekorzyść, a czasem wywracają plany do góry nogami.
-Słuchaj, jutro jest otwarcie Rage Race 2009 w Warszawie
-Hmm...
-Jedziemy?
-No w sumie...
(...)
-"Wnioski o akredytacje są przyjmowane do 1.07.2009"
-Czyli do wczoraj... Hmmm...
-Dooobra, damy radę
-To do jutra

Z tym damy radę już na samym starcie były problemy. Marcin oczywiście się spóźnił, a jak już się pojawił, to przypomniał sobie, że nie ma ze sobą legitymacji. Żeby nie spóźnić się na pociąg, na dworzec pojechaliśmy taksówką. Bynajmniej to nie był koniec problemów tego dnia.

W Warszawie spotkaliśmy się ze znajomymi z forum exoticcars i wspólnie ruszyliśmy na legendarny już Plac Trzech Krzyży. Nudę nam towarzyszącą przerwał sms. Okazało się, że część z samochodów startujących w Rage Race już jest na parkingu podziemnym Galerii Mokotów, więc możemy się powoli zbierać. Wszystko super, tylko jest jeden mały problem. Teren imprezy jest zagrodzony i bez akredytacji wiele nie zdziałamy. Zgodnie stwierdziliśmy, że tak czy inaczej trzeba jechać i zobaczyć jak to wszystko wygląda.

Gdy dotarliśmy na miejsce, liczba problemów jakby się zwiększyła. Beznadziejne światło, trudności z ustawieniem balansu bieli i nie wiem co jeszcze. Trochę zrezygnowany oparłem się o barierkę i spoglądam na wszystkie zgromadzone auta. Po kontemplacji nagle coś do mnie dotarło:
-Ej patrz... Widzisz? Jak oni tam weszli?!
-Co jest... Przecież oni nie mają akredytacji, coś tu nie gra...
-Hmm...
Po chwili znaleźliśmy rozwiązanie, w barierkach była dość sporej wielkości przerwa. Sprawę ułatwiał fakt, że była ona w dość bezpiecznym do przedarcia się miejscu. W ten oto magiczny sposób byliśmy w środku. Było to oczywiste, że ktoś w końcu nas wywali, więc generalnie nasza pozycja wcale nie była lepsza niż na początku. W którymś momencie wpadliśmy na kolejnego znajomego, ten już był wyposażony w akredytację. Stąd kilka pytań i cel postanowiony. Pożyczyłem od niego jedną akredytację i postanowiłem legalnie wyjść z terenu imprezy. Następnie zdjąłem akredytację i udałem się w kierunku biura, które je wydawało. Okazało się, że pomimo zakończonego okresu przyjmowania wniosków, część akredytacji można dostać od ręki wypełniając jakiś kwit. Mi się udało. Wróciłem, więc w pełni legalnie na teren imprezy i przekazałem informacje reszcie, oddając rzecz jasna pożyczoną akredytację. Sprawa potoczyła się dość ciekawie, część naszych wywalili za brak tego śmiesznego papierka, innym udało się go zdobyć, a niektórym już nie. Było z tego powodu trochę spięć, ale trudno...









Gdy oklejono wszystkie samochody uczestniczące w imprezie nastąpił wyjazd...



W trakcie spokojnego robienia zdjęć aut opuszczających teren Galerii Mokotów, nagle dostrzegłem zmierzających w przeciwnym kierunku uczestników, którzy się spóźnili ... Mercedes SL65 AMG i Mercedes CLK63 AMG Black Series... Niesamowity widok.

Koniec imprezy. W każdym razie na dziś.Jednak to nie koniec naszych przygód w stolicy. Pokręciliśmy się jeszcze trochę i wynikło z tego kilka śmiesznych historii, między innymi:
Siedzimy sobie w KFC i jeden z nas wyszedł gdzieś na chwilę. Postanowiliśmy przestawić mu przysłonę na f./22, a że miał starego Nikkora 50 f/1.8, gdzie jej wartość wybiera się na obiektywie, mieliśmy ułatwione zadanie i większe szanse, że nie odkryje tego w porę. Efekty naszej mistyfikacji były więcej niż zadowalające. Wróciliśmy na Plac Trzech Krzyży i spokojnie obserwujemy co się dzieje. Nagle zza zakrętu wyłania się srebrne BMW Z8. Kolega bierze aparat, przykłada oko do wizjera i robi zdjęcie. Po chwili patrzy na podgląd i daje się usłyszeć "Kurwa! Który przestawił mi przysłonę na f/22?!". To było śmieszne, naprawdę.

Następnego dnia, 3.07.2009 ekipa startująca przybyła z wizytą do Łodzi. W sumie mogłem sobie odpuścić albo wyjazd do Warszawy, albo zasuwanie jak półprzytomne zombie do Manufaktury, ale nic takiego nie miało miejsca.






Tutaj okazało się, że akredytacja z dnia wczorajszego nie była już do niczego potrzebna. W każdym razie do dziś dnia leży i pełni rolę pamiątki. Nie wiem jak to jest, ale gdy tylko są jakieś targi, zlot czy cokolwiek podobnego na Rynku w Manufakturze, liczba ludzi jest ogromna. Stąd część uczestników najzwyczajniej w świecie olała ten etap i pojechała dalej. Chwała tym, co zostali.

Poza uczestnikami Rage Race 2009 pojawili się też... goście... Właściciel łódzkiego Lamborghini Gallardo postanowił dołączyć do osób zebranych na Rynku. Trzeba przyznać, że zrobił swojej firmie genialną reklamę, biorąc pod uwagę fakt, że całe auto było oklejone. Obsługa imprezy próbowała znaleźć numer startowy samochodu, jak ogłosiłem, że auto nie uczestniczy w tej imprezie, to wszyscy, czy to organizatorzy, czy to przechodnie, spojrzeli się na mnie, jakbym na ich oczach zgwałcił nosorożca. Zapewne zadawali sobie pytanie, skąd ja to wiem. No cóż... 



Drugim gościem był Mercedes S63 AMG, który stał na uboczu, aczkolwiek również na terenie Manufaktury. Ładnie komponował się z tłem.
Ostatnia rzecz, na którą chciałem zwrócić uwagę. Może zauważyliście, że z łódzkiej części nie ma ani jednego zdjęcia z dziewczynami Rage Race Patrol, czy jak one tam się nazywały. Powód był prosty - nie chciało mi się, z tej prostej przyczyny, że ludzi było całe mnóstwo i zrobienie dobrego zdjęcia w nadziei, że ktoś nie wp***doli mi się w kadr, było prawie niemożliwe. Ale, byli tacy, co robili wszystko, by zwrócić na siebie uwagę tych dziewczyn, a może i nawet wydłużyć sobie pewne elementy swojego ciała. Jakiś gość, zebrał 3 dziewczyny koło jednego z Ferrari 360 Modena. Wcisnął im kit, że zrobi im zdjęcie na okładkę jakiegośtam magazynu (którego tytułu pewnie nie podał). Biorąc pod uwagę ich reakcje, nie należały do zbyt błyskotliwych i niemal błagały go, by wysłał im to zdjęcie lub ewentualne informacje na maila. Podryw na pro-fotografa - misja zaliczona! Ja stałem z boku i nie mogłem przestać się śmiać z ludzkiej głupoty. I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy wpis.

PS. 1,000 wyświetleń przekroczone!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz