niedziela, 10 kwietnia 2011

In The Air Tonight


Jedną z ważniejszych dat w pierwszym kwartale 2009 roku była moja pierwsza sesja fotograficzna. Któregoś dnia podczas rozmowy z Marcinem zeszło nam na temat Alfy Romeo Brera. Mieliśmy odmienne opinie, ja uważałem, że to dzieło sztuki na kołach, on zaś, że to totalna porażka. Wtedy miałem już lustrzankę (od dwóch miesięcy) i (w sumie przypadkiem) okazało się, że znajomy Marcina, Damian, szef Lancii Team, firmy specjalizującej się w serwisie i sprzedaży używanych samochodów marki Lancia & Alfa Romeo, ma obecnie na sprzedaż czerwoną Brerę z 2.4 JTDM po chipie (chyba na 215 KM). Po kilku dniach byliśmy umówieni na 24. stycznia. Jak nie trudno się domyślić moim zadaniem było zrobienie zdjęć, a przy okazji mogliśmy sprawdzić, ile to auto jest warte.

Koncept Brery został zaprezentowany podczas Targów Motoryzacyjnych w Genewie w 2002 roku. Linia nadwozia była zdecydowanie bardziej agresywna niż w wersji produkcyjnej, ale to nie koniec zmian... Koncept miał pod maską 4.2 litrowe V8 napędzające tylną oś. W wersji produkcyjnej, która pojawiła się w 2005 roku kupujący miał do wyboru: 2.2 JTS / 185 KM, 2.4 JTDM / 200 KM, 3.2 JTS V6 / 260 KM. Żeby nie było wątpliwości... napęd na przód ;) Z czasem do oferty dołączył silnik 1750 TBi, oferujący kierowcy 200 koni mechanicznych. Najprawdopodobniej najlepszy oferowany silnik do tego auta. A przeglądając różne strony trafiłem na ogłoszenie sprzedaży Brery z dwulitrowym dieslem (całe 170 koni). 


Wróćmy do teraźniejszości... a raczej do tego stycznia 2009. Do Lancii Team podjeżdżamy czerwoną Alfą GT Marcina. Auto robi ogromne wrażenie... jak się później okazało, to o niebo lepsze niż ta Brera. Ale o GT (nie czerwonej, a czarnej) innym razem.

Na pierwszy rzut oka nie zmieniłem zdania - "ona jest pięknaaaaa!". Ale zanim zabraliśmy ją na zdjęcia, trzeba byłą ją najpierw umyć i względnie ogarnąć. To rzecz jasna poszło nam sprawnie i z przyjemnością. To czas jechać na zdjęcia. Wtenczas moje ego było zdecydowanie większe niż umiejętności obsługi  aparatu... co odbiło się oczywiście na zdjęciach. Z perspektywy ponad dwóch lat śmiało mogę stwierdzić, iż spieprzyłem sprawę. Na szczęście zdjęcia (mimo tego, że były beznadziejne) spodobały się alfistom na forach internetowych. Nikt mnie nie zabił krytyką, więc nie zamknąłem się w sobie i uczucie bycia geniuszem fotografii nie minęło. Na szczęście z czasem pokora przyszła sama... Zdjęcia, które są tutaj publikowane przeszły gruntowną modyfikację, by jakoś wyglądały (pewnie na niektórych jak się ktoś przyjrzy to zobaczy wyłażące ziarno). Może to też były inne czasy... Nie wiem w sumie, myślę, że dzisiaj każdego, kto by zrobił takie zdjęcia zjechaliby bez jakiegokolwiek zastanawiania się. Najwidoczniej miałem szczęście...

Wracając do samochodu. Tak, wersja produkcyjna jest wykastrowanym konceptem, wykonanie wnętrza nie zachwyca, gama silników też pozostawia wiele do życzenia. Biorąc pod uwagę masę auta, trudno je też w jakikolwiek sposób nazwać sportowym. Ale wiecie co? Mimo tych wszystkich wad, nadal mam słabość do Brery...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz