wtorek, 19 kwietnia 2011

The Best Damn Thing...

Sierpniowy wieczór. Siedziałem w jednej z restauracji w Supetarze, na Wyspie Brač w Chorwacji i w pewnym momencie ktoś do mnie dzwoni. 
-Słuchaj, mam dla Ciebie złe wiadomości
-Podpierdolili Ci Qvale Mangustę na zdjęcia
-No dobra, ale ja się z właścicielem umówiłem... nawet na konkretne miejsce, gdzie będziemy robić zdjęcia. Co mnie obchodzi ta banda debilów?
-Zrobili sesję w miejscu, gdzie Ty miałeś robić zdjęcia...
-Co? Nie dość że podpierdolili mi auto to jeszcze miejsce?
-No na to wygląda
-Będą tego żałować... W każdym razie dzięki za informację.
-Spoko, do zobaczenia w Łodzi

Nie zostawiłem tego. Robienie drugi raz zdjęć w tym samym miejscu byłoby co najmniej bez sensu, pomijam fakt, że nie miałem ochoty rozmawiać z właścicielem. Podobno dorośli ludzie są poważni... Jak widać nie wszyscy. W każym razie trzeba było wymyślić coś innego.Wkrótce wyklarowała się dość ciekawa opcja rewanżu za dość chamską zagrywkę...

W sierpniu i wrześniu dość silnie pracowaliśmy nad naszym tajnym planem. Wypalił. Później nawet dostałem wyjaśnienia, że to czysty przypadek, że chłopaki zrobili zdjęcia Mangusty w tym miejscu, w którym ja zamierzałem i że oni pierwsi załatwili kontakt. W sumie to nie robiło mi to już różnicy. Chrzanić tego gościa, nie chciał dobrych zdjęć to niech spada. Poza tym, jak spojrzałem na fotosy z tej sesji, to doszedłem do wniosku, że to auto jest naprawdę brzydkie, może i bardzo rzadkie, ale już potwór z Loch Ness wygląda bardziej atrakcyjnie. 

Co to za misterny i tajny plan? Sesja Lamborghini Gallardo LP560-4 Spyder, które od jakiegoś czasu zaczęło się kręcić po naszym pięknym mieście. Byłem przekonany, że załatwienie tego graniczy z cudem. Okazało się, że cuda się jednak zdarzają... 19. sierpnia 2009 miało odbyć się spotkanie z właścicielem. Gdy dotarliśmy na drugi koniec świata (jak ja to mówię o tym dość odległym miejscu w Łodzi), spokojnie rozejrzałem się po kompleksie firmy. Generalnie to jedno spotkanie mnie ominęło, okazało się, że potrzeba było nam trochę szczęścia, by ochrona chciała nas dopuścić do bezpośredniego spotkania z szefem, ale się udało (jakimś cudem). Trzeba przyznać, że to bardzo miły i sympatyczny człowiek. Od ręki dostaliśmy auto do zdjęć w miejscu, o którym wcześniej wspomniałem swoim kompanom. Efekt końcowy uważam za co najmniej ciekawy. Chciałbym tylko wspomnieć, że zdjęcia poza 19.08.09 były też robione równo miesiąc później - 19.09.09. Żeby było śmieszniej, wtedy cała nasza trójka ubrała się na biało... Zostało to skomentowane przez jednego z nas w następujący sposób: "Kurwa, wyglądamy jak jakieś pedały..."







Co do samego samochodu. Jest obłędny. Dźwięk 5,2 litrowego V10 po prostu przyprawia o orgazm... No dobra, może przesadzam... w każdym razie brzmi genialnie. Model, który mieliśmy do dyspozycji, w moim odczuciu był skonfigurowany w bardzo ciekawy sposób. Lakier Bianco Monocerus, który nie jest do końca biały, prezentuje się dość nietuzinkowo. To w połączeniu z wnętrzem wykonanym głównie z brązowej alcantary i dachu w podobnym kolorze daje dość specyficzny (a nawet kontrowersyjny) egzemplarz otwartej wersji Gallardo - nie wszystkim się podoba. Dla mnie jest świetny.






Jedno ze zdjęć trafiło nawet do kalendarza Exotic Cars 2010. Dzięki za wyróżnienie!
PS. Marcin (Hikari) ma dzisiaj urodziny. Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i czego tam jeszcze sobie chcesz :)

2 komentarze: