wtorek, 5 czerwca 2018

Camaro

Historia Chevroleta w Polsce w XXI wieku jest na tyle pokręcona, że aż warto ją przypomnieć. Amerykańska marka była obecna na naszym rynku przez niecałe 10 lat (maj 2005 - początek 2015) i jest znana głównie z modeli takich jak: Aveo, Spark, Cruze czy Matiz, którego zaprojektował sam Giorgietto Giugiaro. Nie każdy jednak pamięta, że w pewnym momencie w ofercie było także Camaro. Niestety to nie pomogło i jeśli chodzi o Chevroleta w Polsce, to pozostała po nim tylko strona internetowa, na której jest dosć... pusto. A u naszego zachodniego sąsiada można wyjechać z salonu nowym Camaro lub Corvette. Na szczęście po polskich drogach trochę jeździ takich samochodów i o tym dzisiaj.

W stajni wypożyczalni, z którą współpracuję pojawiło się Camaro 2017. Samochód praktycznie nowy, bo miał przejechane nieco ponad 11 tysięcy kilometrów. 




Czerwony kolor nadwozia i pakiet stylizacyjny SS tylko podkreśla prowokujący wygląd. Praktycznie wszyscy obracają głowy, by móc choć przez chwilę podziwiać muskulaturę Camaro. Samochód jest ogromny, a środek bardzo dokładnie otula kierowcę. Nie można powiedzieć, by było czuć tutaj przestrzeń. Ale taki już urok tego samochodu i prowadząc go szybko dochodzi się do wniosku, że tak właśnie powinno być. 




Chevroleta napędza 3.6-litrowy silnik V6 o mocy 335 KM i generujący 385 Nm momentu obrotowego. Warto zwrócić uwagę na 8-biegowy automat, który jest mocnym punktem tego samochodu. Jak trzeba jechać ekonomicznie, to można poruszać się ze stałą prędkością i śmiesznymi obrotami na 8 biegu, a jak potrzebujemy zastrzyku adrenaliny i solidnego kopniaka w plecy to wystarczy dodać gazu. A gdyby ktoś uznał, że sam lepiej zmienia biegi to można przejść na tryb manualny i zmieniać je manetkami przy kierownicy.  



A jak to się wszystko ma do Mustanga? Kilka osób mnie już o to pytało, a ja za każdym razem odpowiadam, że to zależy. Mustang ma zdecydowanie więcej miejsca w środku, jest wygodniejszy i nie prowokuje do szybkiej jazdy jak Camaro. Chevrolet ma dużo nowsze wnętrze (czy ładniejsze, to kwestia gustu, jeśli chodzi o sam design to jednak preferuję Forda), ale w kwestii plastików to poziom uznałbym za porównywalny. 8 biegów w Camaro też robi różnicę i w Mustangu nie posłuchacie sobie strzałów z wydechu. I jeszcze jedno, uwielbiam szklane dachy, dlatego tutaj Chevrolet ma olbrzymi plus.

Podsumowując, jeśli szukacie weekendowego szaleńca bez kompromisów to Camaro jest dla was. Ma całkiem spory bak, więc nie będziecie musieli zatrzymywać się zbyt często na stacjach, ale jak już się zatrzymacie to uważajcie na siebie, bo przy obecnych cenach paliwa można dostać zawału. Mustang jest z tej dwójki autem bardziej spokojnym i takim, z którym da się żyć na co dzień. Jak trzeba to będzie całkiem wygodny w mieście (20 calowe felgi w Camaro w Łodzi się totalnie nie sprawdzają) i sprawnie rozprawi się z dłuższymi trasami. A jak będziecie chcieli trochę poszaleć to też nie ma problemu!

A teraz istotna wiadomość. W USA możecie nadal kupić nowe Camaro z V6-tką. W Europie sytuacja bez zmian: albo 2.0 R4 albo 6.2 V8. Z tym że musicie wybrać się na wycieczkę do Niemiec. Ford skreślił już 3.7 V6, także jesteście skazani albo na rzędową czwórkę 2.3 albo na 5.0 V8. Gdzieś ostatnio czytałem, że w Europie około 70% sprzedanych Mustangów wyjeżdża z V8. Specjalnie mnie to nie dziwi, w szczególności, że poliftowe egzemplarze można kupić z 10-biegowym automatem. Brzmi to naprawdę dobrze. Gdyby jeszcze te samochody kosztowały tyle, co w Stanach to byłoby zbyt pięknie.





Na koniec dodam, że postem towarzyszącym jest wpis, gdzie znajdziecie zdjęcia z telefonu. Część kadrów będzie bliźniacza do tych tutaj, tak co by można było je porównać z tymi, które tu widzicie. Będzie też część zdjęć zupełnie innych, które oddają klimat związany z życiem z tym samochodem.


Ogromne podziękowania dla właścicieli wypożyczalni samochodów sportowych Dream Ride S.C. Niecierpliwie czekam na kolejne świetne samochody!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz