Pod koniec roku 2009 kupiłem sobie nowy obiektyw. Już od dawna nosiłem się z tym zamiarem. Po długich namysłach padło na Nikkora 70-210 4-5.6. Miał być tani, nie miałem w sumie zbyt dużych wymagań. Zdawałem sobie sprawę z tego, że dobry teleobiektyw to zabawka od trzech tysięcy w górę. Nie stać mnie było na coś takiego... Pierwszy problem pojawił się gdy dostałem obiektyw do ręki. Przysłona przestawiana z poziomu obiektywu... Ja p...doleee... No ok, jakoś (chyba) przeżyję... Następna rzecz, która zwróciła moją uwagę to niedziałający AF. Świetnie. Potem okazało się, że przysłona f/32 nie jest bez powodu zaznaczona na pomarańczowo. Jak przesunie się pierścień odpowiedzialny za dobór przysłony to... można ją ustawiać z poziomu aparatu. Co więcej, AF zaczął działać! Ale nie miałem w domu wystarczająco dużo światła by się pobawić moją nową zabawką... Eh...
30 grudnia specjalnie poszedłem ze znajomymi na spacer po centrum, by zrobić użytek z 70-210-tki. Efekty nie były zbyt zadowalające... na nie trzeba było czekać jeszcze dłuuuuugooooo. Ale warto było. Obecnie to mój ulubiony obiektyw.
W 2010 bardziej skupiłem się na koncertach niż na motoryzacji, co przełożyło się też na liczbę zdjęć. Otwarcie sezonu zaliczyłem przypadkowo i... niechętnie.
-Bentley Continental GT u nas na osiedlu
-eee... nie ide
-Dobra, narazie.
Dzień później
-Dalej stoi... może jednak przyjdziesz?
-Daj mi spokój, uczę się...
-No chooodź
-W sumie... To będę za 20 minut
Na miejscu zdążyłem się pokłócić z kilkoma osobami, więc generalnie to do dupy taki start. Ale z czasem było lepiej... Warto odnotować wypad do łódzkiego Auto Simu. Śniegu było sporo, droga do salonu beznadziejna (lokalizacja sama w sobie jest tragiczna), ale my już mieliśmy swoje sposoby żeby umilić sobie drogę (ekipa taka sama jak na sesji Gallardo LP560-4 Spyder, a co ciekawe... też szliśmy po Lambo!).
W 2010 bardziej skupiłem się na koncertach niż na motoryzacji, co przełożyło się też na liczbę zdjęć. Otwarcie sezonu zaliczyłem przypadkowo i... niechętnie.
-Bentley Continental GT u nas na osiedlu
-eee... nie ide
-Dobra, narazie.
Dzień później
-Dalej stoi... może jednak przyjdziesz?
-Daj mi spokój, uczę się...
-No chooodź
-W sumie... To będę za 20 minut
Na miejscu zdążyłem się pokłócić z kilkoma osobami, więc generalnie to do dupy taki start. Ale z czasem było lepiej... Warto odnotować wypad do łódzkiego Auto Simu. Śniegu było sporo, droga do salonu beznadziejna (lokalizacja sama w sobie jest tragiczna), ale my już mieliśmy swoje sposoby żeby umilić sobie drogę (ekipa taka sama jak na sesji Gallardo LP560-4 Spyder, a co ciekawe... też szliśmy po Lambo!).
Potem było kilka wyjść nastawionych typowo na foto-moto, zakończonych z różnym skutkiem. W pewnym momencie znudzeni, postanowiliśmy zająć się czymś ciekawszym... Zawsze zastanawiałem się, czy w Łodzi jest jakiś ciekawy punkt widokowy na panoramę miasta. Okazało się, że takowy istnieje...
Wokół mnóstwo puszek/butelek po piwie, ale miejsce ma klimat. Jakby ktoś chciał zabrać dziewczynę na randkę w dość nietypowe miejsce to zdecydowanie polecam (o ile jest ona w miarę sprawna fizycznie). Na początku maja dałem się wyciągnąć do stolicy na Men's Day. Czy było warto? Nie jestem do końca przekonany, było kilka fajnych samochodów, drifty były niewiarygodnie nudne, choć zapewniano mnie, że mi się spodobają. Niespodzianka! Ale przynajmniej miałem w końcu okazję porządnie przetestować Nikkora 70-210. Z początku trochę nie ogarniałem, ale potem szło mi coraz lepiej.
Zdecydowanie z tego całego towarzystwa największe wrażenie zrobiły na mnie Mercedesy... CLS zrobił swoje, samochody tej marki coraz bardziej zaczęły mi się podobać. Zwłaszcza te starsze...
Nieco później, też w maju, moje urodziny. Czy mogłem dostać fajniejszy prezent niż mini zlot Alfy Romeo 155? Mój ulubiony model, który zobaczyłem pierwszy raz oglądając Komisarza Rexa. To przez niego tak długo trułem rodzicom, że chce owczarka niemieckiego, iż w końcu zamieszkał z nami Brom. Wracając do mojego urodzinowego zlotu. Tego dnia poznałem Igora (155 V6), z którym pojechałem, by poznać Olka (zielona 155). Dość szybko się polubiliśmy, rozmowa dość dobrze się kleiła. Do dziś dobrze wspominam ten dzień. W końcu 18-te urodziny.
Żeby tego było mało, również Marcin mnie wtedy odwiedził. Przyjechał swoją Alfą Romeo GT, która zastąpiła CLSa. Trochę mi go było szkoda, ale bardzo się cieszyłem z tego powodu. Niecały tydzień później wziąłem się za jej zdjęcia.
Co ja mogę powiedzieć... Jest świetna, uwielbiam ją... Nie ma V6-tki pod maską, tylko diesla, ale jakoś mnie to nie obchodzi. Przynajmniej nie zrujnuje nikogo przez koszty utrzymania. Jeździ bardzo dobrze, jest wygodna... audio to samo, co z poprzedniej GT i CLSa - gra wyśmienicie. Czasami mam wrażenie, że ci, którzy przewieźli mnie swoimi Alfami zrobili mi ogromną krzywdę... Za każdym razem jestem totalnie zauroczony tymi samochodami... Wracając do GT, zadowolony chciałem zrobić kilka zdjęć 70-210... ale szybko zauważyłem, że... wyjąłem go z pokrowca i został w domu... Grrrr...
Początek czerwca i jednocześnie pierwsze dni 'dorosłości' upłynęły w dość nieciekawym nastroju. Po dość radosnych i przyjemnych dniach, spotkania 155-tek, sesji GT, koncertu Eltona Johna w Warszawie, przyszedł czas na zderzenie z rzeczywistością. Dość silnie popsułem sobie humor, pewne problemy, które myślałem, że w końcu zniknęły, pojawiły się ponownie i porządnie mnie wkurzyły. Pokłóciłem się z kimś, z kim nie powinienem... Aż w końcu doszedłem do wniosku, że pier...lę i rzucam foto-moto w jasną cholerę, trzeba się ogarnąć. 1,5 roku udawania, że wszystko jest w porządku było nie najlepszym pomysłem...
Jak się to wszystko skończyło? Na sam start dostałem kilka okazji na fenomenalne zdjęcia, których nie mogłem przepuścić. Ale wmawiałem sobie, że to definitywnie koniec i więcej nie dotknę się aparatu. Przyszłość miała zweryfikować moje zamierzenia. Ale o tym następnym razem ;)