Dziś nadszedł wielki dzień i nie, nie chodzi tu o moje urodziny. Przedstawię wam niesamowity samochód, z niesamowitą historią i niesamowitym właścicielem. Na to, żeby móc go w końcu zobaczyć na żywo czekałem od października zeszłego roku i śmiało mogę stwierdzić, że było warto. Głównym powodem zapewne było to, że samo wyciągnięcie auta nie było łatwe, bo wyjeżdża ono na łódzkie ulice tylko wtedy, gdy jest sucho i ciepło, a na drodze panuje mały ruch.
Pierwszy termin, na który udało nam się umówić przypadł na 16 maja roku obecnego. Zgranie się w czasie okazało się największym problemem, bo wszystko inne poszło zgodnie z planem. No, poza jedną małą rzeczą. Gdzie robimy zdjęcia? Okazało się, że ustalone pierwotnie miejsce jest za daleko. Po chwili namysłu znalazłem optymalną lokalizację. W sumie to od dawna chciałem tam porobić jakieś zdjęcia, ale jakoś nigdy nie było na to czasu. Miałem idealną wymówkę, by to zmienić!
Samochód przyjechał do Łodzi z Włoch, a konkretnie z Turynu. W 1974 roku stał się własnością pracownika fabryki Fiata, a po wielu latach został sprzedany i przeszedł w posiadanie Pawła. Ten postanowił przyjechać nim do naszego pięknego miasta i dbać o niego jak o swoje własne dziecko. Przed wami Fiat 124 Sport Coupé 3ª serie:
Pierwszy termin, na który udało nam się umówić przypadł na 16 maja roku obecnego. Zgranie się w czasie okazało się największym problemem, bo wszystko inne poszło zgodnie z planem. No, poza jedną małą rzeczą. Gdzie robimy zdjęcia? Okazało się, że ustalone pierwotnie miejsce jest za daleko. Po chwili namysłu znalazłem optymalną lokalizację. W sumie to od dawna chciałem tam porobić jakieś zdjęcia, ale jakoś nigdy nie było na to czasu. Miałem idealną wymówkę, by to zmienić!
Samochód przyjechał do Łodzi z Włoch, a konkretnie z Turynu. W 1974 roku stał się własnością pracownika fabryki Fiata, a po wielu latach został sprzedany i przeszedł w posiadanie Pawła. Ten postanowił przyjechać nim do naszego pięknego miasta i dbać o niego jak o swoje własne dziecko. Przed wami Fiat 124 Sport Coupé 3ª serie:
Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego właściciele takich pięknych pojazdów tak rzadko wyjeżdżają nimi na nasze lokalne drogi to opowiem wam historię, która rozjaśni wam trochę sytuację. Stoimy sobie na światłach, nagle jakiś debil wyjeżdża pełnym ogniem swoim zdezelowanym Audi B3 bez tłumika z naklejkami ///M POWER i patrzę jak powoli zmierza w kierunku drzwi kierowcy. Ja siedziałem na prawym fotelu, a o mało nie umarłem ze strachu, więc wolę nie wiedzieć, co przed oczami miał Paweł. Na szczęście brawurowy dres w nas nie trafił. Gdyby mu się to jednak udało, to w najlepszym przypadku skończyłby na OIOM-ie. Morał tej bajki jest krótki i znany: po publicznych drogach klasykiem nie zapierdalamy, chyba, że w opór części w garażu mamy.
Gdyby tak odstrzelić tych wszystkich imbecyli, którzy generują zagrożenie na drodze swoimi bezmyślnymi manewrami to takimi samochodami można by jeździć na co dzień. Przejażdżka Fiatem 124 Sport Coupé była dla mnie czymś wyjątkowym. Fakt, że było nam we trójkę trochę ciasno, ale nic nie było w stanie pobić klimatu jaki towarzyszy podróżowaniu takim wozem. Lubię te kanciaste kształty. Absolutnie ubóstwiam tę deskę rozdzielczą, to chyba jedna z najlepszych jakie kiedykolwiek widziałem. Uwielbiam też to, że kiedyś nikt nie przejmował się żadnymi normami emisji spalin.
Gdyby tak odstrzelić tych wszystkich imbecyli, którzy generują zagrożenie na drodze swoimi bezmyślnymi manewrami to takimi samochodami można by jeździć na co dzień. Przejażdżka Fiatem 124 Sport Coupé była dla mnie czymś wyjątkowym. Fakt, że było nam we trójkę trochę ciasno, ale nic nie było w stanie pobić klimatu jaki towarzyszy podróżowaniu takim wozem. Lubię te kanciaste kształty. Absolutnie ubóstwiam tę deskę rozdzielczą, to chyba jedna z najlepszych jakie kiedykolwiek widziałem. Uwielbiam też to, że kiedyś nikt nie przejmował się żadnymi normami emisji spalin.
Uwielbiam włoską motoryzację, włoską piłkę nożną oraz włoskie jedzenie. Mam jakąś słabość do wszystkiego, co włoskie, mimo tego, że we Włoszech byłem tylko przejazdem (wpatrując się w lawetę wiozącą Alfy Romeo). Mam nadzieję, że ten stan rzeczy się zmieni i zwiedzę kawałek Italii, obejrzę mecz swojego ulubionego zespołu, zjem coś w prawdziwej włoskiej restauracji i co najważniejsze, dorobię się swojego włoskiego klasyka. Ale na to jeszcze przyjdzie odpowiedni czas. Wiem, że jeszcze jest za wcześnie :)
Obstawiam, że drugi taki post prędko się nie pojawi. Głównie dlatego, że nie wiem, kiedy będę miał okazję podziwiać równie fajny samochód z bliska. Nie wiem, kiedy po raz kolejny będę miał okazję zrobić zdjęcia Canonem 5D II z zestawem składającym się z 35 1.4 L, 24-70 2.8 L oraz 85 1.2 L II. I nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek pozwolę sobie na taką swobodną paplaninę luźno związaną z tematem. Z reguły staram się zbytnio nie podniecać każdym napotkanym samochodem, ale w tym wypadku muszę zrobić wyjątek. Mam nadzieję, że zdjęcia chociaż w połowie oddają to, jak bardzo lubię ten pojazd i szanuję jego właściciela. Mam nadzieję, że nigdy go nie sprzeda i będę mógł jeszcze kiedyś się nim przejechać.