niedziela, 24 lutego 2013

Music from the Balcony [PL]

Jak zwykle, po jednym z ciężkich poranków przyszedł czas na zamulanie na Facebooku. Wtedy minuty mijają jak sekundy i herbata, która przed chwilą była jeszcze ciepła, jest już lodowata i średnio nadaje się do picia. Tak naprawdę nie ma tam niczego ciekawego, ale i tak uparcie scrolluje się coraz niżej i niżej. Nagle pojawia się coś nowego. Patrzę i nie wierzę własnym oczom. Czytam jeszcze raz i kolejny. Wygląda na to, że to chyba na serio. Portal Rock Area podaje, że na miejsce The Paul Menel Band wskoczy Ray Wilson i 22.02.13 w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego nagra DVD obok zespołu RPWL i Clive'a Nolana przedstawiającego swój nowy musical, Alchemy.


To jest coś, ale postanowiłem sprawdzić to u źródła. Telefon do managera Raya powinien wszystko wyjaśnić. Tak też się stało. Dużo czasu nie upłynęło nim w ręku miałem bilet na koncert, bilet na pociąg do Katowic i zarezerwowany hotel. Poszło dość szybko, ale nie bez powodu. Ray zamierza nagrać DVD pod tytułem 20 Years and more. Jak sama nazwa wskazuje, ma ono podsumować jego dwudziestoletnią karierę w branży muzycznej, zaczynając od 1993 z Guaranteed Pure - Swing Your Bag, na ostatnim solowym albumie Chasing Rainbows (premiera: IV.2013) kończąc. Biorąc pod uwagę, że ostatnimi czasy Ray grał głównie z projektem Genesis Classic zdawała się to być niepowtarzalna okazja, by odkurzyć stare utwory oraz przedstawić je publiczności.

Nie mogę również zapomnieć o RPWL. Ich koncert w Progresji w kwietniu zeszłego roku zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zwłaszcza przedstawienie ich albumu Beyond Man And Time. Dopiero zobaczenie ich występu pozwoliło mi w pełni zrozumieć, co tak naprawdę muzycy chcą nam opowiedzieć. Wtedy też pomyślałem, że genialnym dodatkiem byłoby dołączenie do albumu koncertowego DVD. To własnie miało się spełnić. Dwa fenomenalne zespoły w tym samym miejscu i czasie.  Ale to nie koniec! Gwiazdą wieczoru miał być Clive Nolan. Miał on zaprezentować wraz z zespołem swój najnowszy musical - Alchemy. Na tę chwilę w zasadzie nie wiedziałem o tym występie nic, poza tym, że Nolan występował w Pendragonie i Arenie. W zasadzie to mi wystarczyło.


Gdy już nadszedł upragniony 22 lutego nawet moja podświadomość była podekscytowana. Dzień zacząłem od snu, w którym zostałem w domu zbyt długo, w efekcie koncert trwał w najlepsze, a ja nadal byłem... w Łodzi. Gdy się obudziłem, przerażony spojrzałem na zegarek, została mi godzina do pobudki. Na szczęście w rzeczywistości wszystko poszło lepiej niż myślałem. Co prawda pociąg w Katowicach pojawił się z niewielkim opóźnieniem, ale to w zasadzie nie miało żadnego większego znaczenia. Bardziej istotne były prace na dworcu i w centrum miasta. Utrudniły mi one nieco dotarcie do hotelu, choć okazało się, że droga prowadzi cały czas prosto. Nie spodziewałem się, że pójdzie aż tak lekko.

Wyglądając przez okno swojego pokoju zacząłem żałować, że nie wziąłem ze sobą aparatu. Widok z dziewiątego piętra na fragment centrum Katowic robił wrażenie. Niedługo później, dowiedziałem się, w którym hotelu nocowało RPWL. Wychodząc z niego dojrzałem Yogiego Langa, który właśnie miał zamiar wejść do środka. Zamieniliśmy kilka zdań i każdy poszedł w swoją stronę. Oni zaczynali po Rayu, więc mieli jeszcze dość sporo czasu do swojego występu.

Z zewnątrz Teatr Śląski nie wygląda zbyt ciekawie. Nie rzuca się też w oczy i nie jest tak charakterystycznym obiektem jak chociażby Spodek, który doskonale widać z daleka. W środku zaś sytuacja diametralnie się zmienia, pomieszczenia wyglądają bardzo przyjaźnie i ładnie. Pozostawało tylko pytanie, jak wygląda miejsce, w którym miał odbyć się koncert. O tym było mi dane się przekonać, około 17:00, gdy otworzyły się drzwi i mogłem zająć swoje miejsce na I balkonie. Widok był doskonały, nawet z drugiego rzędu, gdzie siedziałem. Mogłem być zadowolony z miejsca, które sobie wybrałem, ponieważ po mojej lewej stronie 3 osoby musiały siedzieć na... normalnym krześle, a nie na wygodnym fotelu. Ogólnie było sporo zamieszania z tymi miejscówkami, sporo ludzi się awanturowało, ale koniec końców wszyscy zostali uszczęśliwieni i występ mógł się zacząć.


Ray Wilson
Z Rayem nie widziałem się dość długo. Ostatni raz widziałem go w Trójce i kilka dni później w Poznaniu, razem z całym zespołem (Genesis vs Stiltskin). Nastawiłem się na zestaw piosenek z jego solowej kariery, lecz gdy zobaczyłem w jakim składzie pojawili się na scenie lekko się zmieszałem. Ray, Steve, Darek, Alicja, Basia, Ania i Agnieszka. To mi bardziej pasowało pod koncert z serii Genesis Classic Quartet, ale ok. Poczekajmy do końca. Początek zdawał się potwierdzać moje obawy, gdyż zaczęli od Follow You, Follow Me. Dla równowagi pojawiło się Sarah i Lemon Yellow Sun. Dawno nie słyszałem tej piosenki z She, stąd nieśmiało się uśmiechnąłem, cicho podśpiewując razem ze Szkotem. Idąc za ciosem zagrano Tale From A Small Town, utwór z ostatniego albumu Stiltskin - Unfulfillment. W tym momencie nastąpiła przerwa na małą anegdotę. Dowiedziałem się z niej, że Ray wraz z Genesis w 98' również nocowali w hotelu Katowice i pogoda była równie nieprzyjemna. W ten oto sposób, Ray zapowiedział Not About Us z Calling All Stations. Jednak Darek Tarczewski postanowił się wyłamać i zagrał intro z The Lamb Lies Down On  Broadway, następnie sprawnie bawiąc się dźwiękami swojego instrumentu klawiszowego przeszedł do 'prawidłowej' piosenki. Widać, że zastępca Filipa Wałcerza jest bardzo kreatywnym i odważnym muzykiem.  Później pojawiły się dwie piosenki z dwóch pierwszych solowych albumów Raya. Tytułowy utwór z Change oraz The Actor z The Next Best Thing, który rzadko pojawia się na setlistach tego artysty. Trzeba przyznać, że to bez wątpienia doskonały kawałek. Przy czym chciałbym podkreślić, że Change to również wspaniała piosenka, mimo tego, że słyszałem ją chyba na wszystkich dwunastu koncertach Raya, na których byłem.

Z czasem utwory Genesis zaczęły przeważać. Zespół zagrał That's All, a przed Shipwrecked Wilson wspomniał o swoim dobrym znajomym, Yogim Langu z RPWL, który jest zazdrosny o dziewczyny z sekcji smyczkowej zespołu Raya. Nie zdziwcie się zatem, jak następna trasa RPWL będzie z sekcją smyczkową... dodał na koniec. Następnie było Another Day, napisane ku pamięci znajomego Raya, który popełnił samobójstwo. Potem No Son of Mine z We Can't Dance, First Day Of Change z Unfulfillment oraz Carpet Crawlers, które Ray ostatnio nagrał na nowo ze Steve'm Hackett'em. Pojawiła się też legendarna Mama, którą Ray ostatnimi czasy bardzo mocno eksploatuje. Tym razem była to kompletnie inna wersja niż ta, którą usłyszałem w czerwcu '12 w Poznaniu podczas koncertu w ramach Euro 2012. Tutaj na pierwszym planie pojawiły się smyczki, które doskonale spisały się w zbudowaniu melodii. Tak na dobrą sprawę to był wstęp, do tego co działo się później. Sekcja smyczkowa została na pierwszym planie na dłużej, przy okazji Ripples, czy Entangled, które było utworem instrumentalnym w wykonaniu Darka i Basi Szelągiewicz. Koniec popisów zakończyło Vivaldi Intermezzo w wykonaniu Basi i Alicji, które płynnie przeszło w intro do ostatniego utworu tego wieczora przed bisem - Inside. Taki mały zabieg, a efekt jest super!

Muzycy zeszli ze sceny, jednak publiczność domagała się więcej. Ich prośba została wysłuchana dwiema piosenkami: The Airport Song z albumu Swing Your Bag oraz coverem Petera Gabriela - Solsbury Hill. Razem daje to 20 piosenek i niecałe 2 godziny grania. Ale czy nie za dużo tu Genesis? Setlista wydaje się być bardzo asekuracyjna, ale może Ray dostał nakaz z góry że ma być więcej brytyjskiego progrocka? Tego nie wiemy. Natomiast wiemy to, że Ray do swojego DVD włączy też kolejny koncert - 14. kwietnia w Trójce. Tym razem ma być to pełny zespół z Alim, Lawriem i Ashem, których tutaj zabrakło. Wszystko wskazuje na to, że koncert na Myśliwieckiej będzie zdecydowanie ciekawszy dla fanów Raya. Dlaczego? Mam wrażenie, że limit piosenek Genesis na DVD powoli się kończy, stąd w Warszawie powinniśmy usłyszeć więcej solowego materiału, który nie pojawia się tak często w setlistach. Oby tak było!

RPWL
Nieco zawiedziony występem Raya, bardzo liczyłem na RPWL. Doskonale wiedziałem, co zobaczę, mimo to nie mogłem się doczekać. Zespół doskonale prezentuje się na żywo, a każda piosenka z Beyond Man And Time jest okraszona animacjami oraz efektownymi strojami, które ubiera Yogi Lang. Od starego mędrca mówiącego w Transformed, przez ślepego człowieka przedstawionego jako mężczyznę z czarną opaską w Beyond Man And Time, czy cień w The Shadow, kończąc na rybaku z sercem na wędce w The Fisherman. Uwielbiam ten spokojny i ciepły głos Yogiego, a umiejętności gry na gitarzę zazdroszczę Kallemu Wallnerowi. Pozostali trzej członkowie również mają ogromny wkład w brzmienie zespołu. Ich po prostu chce się słuchać na okrągło.

Po odegraniu 11 utworów z ostatniego albumu pojawiło się pytanie co dalej. Czy usłyszymy coś jeszcze, czy to już koniec? Sytuację rozjaśnił Yogi Lang: Nie możemy was zostawić bez tej piosenki. W tym momencie wydarłem się na cały głos: Roses! Za mną poszło kilka innych osób, a Yogi ze stoickim spokojem przedstawił nam swojego starego, dobrego znajomego, który dzisiaj już miał okazję dzisiaj grać. W teatrze rozbrzmiały pierwsze nuty singla z World Through My Eyes, a na scenie pojawił się Ray Wilson. Wychodzi na to, że moje (i nie tylko moje) marzenie o usłyszeniu Roses w wykonaniu Szkota właśnie miało się spełnić. Miałem okazję usłyszeć ten utwór w wykonaniu Yogiego w Progresji i mogę teraz te dwa wykonania porównać. Zacznijmy od tego, że to był duet. Ray nie śpiewał tego utworu sam. Część zwrotki śpiewał on, część Yogi. Refren śpiewali razem lub pozwalali publiczności sprawdzić swoje zdolności wokalne. Mam wrażenie, że właśnie podczas tej ostatniej, dwunastej piosenki, publiczność bawiła się najlepiej. Nic dziwnego, to wspaniała piosenka, napisanego przez świetnego muzyka i wykonana przez grupę profesjonalistów.



Wydawać by się mogło, że RPWL zagrało dużo krócej od Raya. 20 piosenek vs 12? Czasowo wyszło podobnie, a powód jest prosty. Utwory RPWL są zdecydowanie dłuższe, jak przystało na prog rockowy zespół.

Alchemy by Clive Nolan
Na danie główne zostaliśmy wezwani dzwonkiem w iście teatralnym stylu chwilę przed 23. Musical Clive'a Nolana składa się z dwóch części. Akt I składa się z Prologu i ośmiu scen, zaś Akt II z sześciu scen. Czasowo wychodzi to około 2 godzin. Ja jestem pełny podziwu zarówno dla twórcy, jak i odtwórcy tego projektu. Na scenie zobaczyliśmy grupę muzyków oraz grupę aktorów. Tak, jakbyśmy obserwowali sztukę i koncert jednocześnie. Ogromna ilość tekstu, który musiał przyswoić każdy z aktorów oraz mnogość dialogów robi wrażenie. W ulotce dotyczącej Alchemy możemy przeczytać:

Osadzony w czasach panowania królowej Wiktorii musical 'Alchemy' jest pełną przygód i dramatycznych zwrotów akcji opowieścią o pasji, zdradzie i zemście... O tajemnicach nurtujących ludzkość od zarania dziejów. Jest to historia z głębi mrocznego świata alchemii, nauk magicznych i sił nadprzyrodzonych. 'Alchemy' zamienia ołów z złoto... śmierć w życie... nienawiść w miłość...

Jedynym problemem premiery Alchemy w Katowicach była... godzina rozpoczęcia przedstawienia. Od rozpoczynającego ten maraton Raya minęło już pięć godzin. Byłem potwornie zmęczony i nie byłem w stanie skupić się dostatecznie dobrze na tym, co działo się na scenie. Dlatego też, w przerwie udałem się do hotelu, rezygnując z oglądania Aktu II.

Podsumowanie
Moim zdaniem przyjazd do Katowic, tylko dla wybranego koncertu z tych trzech byłby absolutnie bezsensowny. Ray Wilson zagrał dobry, acz typowy dla siebie koncert rodem z Genesis Classic Quartet, RPWL zagrało za krótko! Już wyjaśniam. W kwietniu w Progresji było tak: zespół gra całą płytę Beyond Man And Time, potem przerwa i druga część, na którą składa się kilka piosenek z poprzednich płyt. Takie małe the best of. Tutaj mieliśmy tylko jedną piosenkę, fakt. To prawda, że Ray śpiewa ją z RPWL cholernie rzadko, ale podczas całej trasy mieliśmy więcej za mniej. To prosta kalkulacja. Przyjazd na samo Alchemy być może byłoby dobrym pomysłem, ale dla fana takich klimatów, stąd tutaj nie jestem w stanie się wypowiedzieć. Nie zrozumcie mnie źle, całe to wydarzenie, jako Ray Wilson / RPWL / Alchemy uważam, za świetne, natomiast wątpię, by dla fana któregoś z tych dwóch zespołów opłacało się tu przyjeżdżać specjalnie. Ten koncert był o tyle istotny, że tutaj nagrano DVD. Jeśli dla kogoś jest to dostateczny powód by przyjechać... pewnie przyjechał, a ci, którzy nie byli mogą tylko żałować w przypadku, gdy nie mieli okazji zobaczyć Raya/Yogiego i spółki na żywo. Chyba, że kogoś zadowoli obejrzenie materiału filmowego...

Wracając do tematu hotelu Katowice. Mieszkanie z muzykami, których widziało się dzień wcześniej na scenie ma swoje plusy. Pijesz sobie spokojnie kawę, a tu nagle wpada ktoś z radosnego towarzystwa. Jedni pełni energii, inni niczym zombie. To dla mnie nowe doświadczenie, bo wcześniej mi się to nie zdarzyło i muszę powiedzieć, że to bardzo fajne uczucie, przebywać w pobliżu tych barwnych postaci.

Nie byłbym sobą, gdybym nie pochwalił się swoimi zdobyczami koncertowymi. Co ciekawe, album The RPWL Live Experience kupiłem w Katowicach. Czekałem na otwarcie bram i zajrzałem do sklepiku. Byłem przekonany, że za pieniądze, które mam przy sobie (35 zł) nic nie kupię. Jakież było moje zdziwienie, gdy dojrzałem ten dwupłytowy album za... 20 zł. Spytałem sprzedawcę, czy to aby na pewno dobra waluta i to wydanie. Potwierdził. No to co, jak mogłem nie wziąć... A co najważniejsze, w końcu mam podpis Raya na World Through My Eyes i Roses. Jak jechałem na koncert w Trójce, to zapomniałem ich wziąć, a w Poznaniu nie spotkałem Raya. Cóż, do trzech razy sztuka!


PS. Jakby ktoś chciał poczytać/zobaczyć zdjęcia z poprzednich występów Raya/RPWL na których byłem, to zapraszam do skorzystania z rozpiski ponizej. Znajdują się tam 3 kategorie, podzielone zgodnie z językami, w jakich są dane teksty.


moje teksty w języku polskim [+ zdjęcia mojego autorstwa]:
RPWL, 29.IV.2012 klub Progresja, Warszawa

Ray Wilson - Genesis vs Stiltskin Box
Ray Wilson & the Berlin Symphony Ensemble, 21.VIII.2010 Plac Teatralny, Drezno
Ray Wilson & Stiltskin, 18.X.2011 Hard Rock Cafe, Warszawa
Ray Wilson, 20.VI.2012 Myśliwiecka 3/5/7, Warszawa [15Springsteen]

moje teksty w języku angielskim [+ zdjęcia mojego autorstwa]:
Ray Wilson - Four Shows in Poland (2008-2010)
Ray Wilson Acoustic Trio, 17. 3.X.2010 Oskard, Konin
Ray Wilson & Stiltskin, 18.X.2011 Hard Rock Cafe, Warszawa
Ray Wilson, 20.VI.2012 Myśliwiecka 3/5/7, Warszawa [15Springsteen]

moje teksty w języku niemieckim [+ zdjęcia mojego autorstwa. artykuły przetłumaczone z j. angielskiego przez Martina Klinkhardta]:
Ray Wilson - Vier Shows in Polen (2008-2010)
Ray Wilson Acoustic Trio, 17. 3.X.2010 Oskard, Konin
Ray Wilson & Stiltskin, 18.X.2011 Hard Rock Cafe, Warszawa
Ray Wilson, 20.VI.2012 Myśliwiecka 3/5/7, Warszawa [15Springsteen]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz