Doskonale wiem, że jest połowa lutego, a na blogu nie było niczego nowego od... yhm... października. W zasadzie to sezon na motoryzacyjne foty wtedy się kończył, ale kiedyś trzeba było zacząć robić porządki ze swoim kolanem, stąd byłem uziemiony mniej lub bardziej z powodów zdrowotnych. A jak już mogłem jakoś normalnie się ruszać to spadł śnieg, a na liście oczekujących głównie klasyki... stąd cisza. Nie będę pisał, co zobaczycie tutaj w 2013 roku z dwóch powodów: nie chcę psuć niespodzianki oraz rzucać słów na wiatr. Z organizowaniem sesji to bywa różnie, czasami kontakt z właścicielem urywa się nagle i mimo wszystkich szczegółów dopracowanych w najmniejszym detalu cały plan idzie się... no właśnie.
Bardzo chciałem, żeby dobrze zacząć ten nowy rok i chyba mam w końcu coś na tyle sensownego, by móc to spokojnie podpisać swoim nazwiskiem. Jest to samochód, który bardzo chciałem zobaczyć. Bardzo, bardzo. Ten prototyp z lat 50-tych XX wieku zyskał ostatnimi czasy bardzo duży rozgłos, wiele osób próbowało i próbuje go odbudować, z lepszym, lub gorszym skutkiem. Chciałem przedstawić wam Syrenę Sport, której odbudowa została sfinansowana przez Żołądkową Gorzką. Zdawało by się, że reklamowanie wódki poprzez samochód jest równie trafione, co reklamowanie prezerwatyw w celach spożywczych, ale jednak jest jakiś element wspólny. Pozwolę sobie zacytować fragment ze strony:
Dlaczego Żołądkowa? I dlaczego wódka miałaby odbudować samochód?
Wódka Żołądkowa Gorzka to więcej niż tylko wódka, produkt – to legendarna marka, jedna z najbardziej rozpoznawalnych w kraju, sławna również za granicą. Nie wiadomo dokładnie, jak daleko sięga korzeniami jej długa tradycja wytwarzania, lecz pewne jest to, że w obecnej postaci Żołądkowa, tak jak Syrena Sport, pochodzi z okresu głębokiego PRL. Produkowana nieprzerwanie od lat 50-tych, cieszy się ogromną popularnością i niezmiennym uznaniem Polaków. Właśnie dlatego Żołądkowa, jako jedna z niewielu marek z tamtego okresu, którym udało się nie tylko przetrwać, ale i odnieść prawdziwy sukces rynkowy – postanowiła pomóc legendzie polskiej motoryzacji. Zainspirowana własną historią, zrealizuje niespełnione marzenie z połowy ubiegłego wieku o mknącej po polskich drogach Syrenie Sport.
Jako, że ostatnio mam więcej szczęścia niż rozumu, okazało się, że podczas mojego pobytu w Warszawie, którego głównym celem był koncert Lady Pank, mogłem zobaczyć Syrenę Sport w jednym z warszawskich supermarketów. Co więcej, w końcu mogłem zobaczyć na żywo jeden z moich ulubionych polskich zespołów, udało mi się nawet złapać Janusza Panasewicza po koncercie, a do tego obejrzałem Syrenę Sport, na czym jak już wcześniej pisałem, również dość mocno mi zależało. Dużo szczęścia w przeciągu 24 godzin. Pozostaje mi teraz czekać na wyrównujące to szczęście problemy, komplikacje itp...
W sumie pierwszy pojawił się w momencie odnalezienia samochodu. Myślałem, że będzie stać sobie luźno gdzieś przed supermarketem, jak to już nie raz bywało. Nic z tego. Syrena stała na terenie Reala na stoisku alkoholowym. Do tego z każdej strony jakaś wódka i inne trunki, co dość znacząco utrudniało dostęp do pojazdu oraz skutecznie niwelowało próby wykonania bardziej ambitnych zdjęć.
Sam dojazd do tego supermarketu zajął około godziny w jedną stronę, ale byłem tam na tyle wcześnie, że nie było tam zbyt wiele osób. Nie, nie zrozumcie mnie źle, to nie oznacza, że było pusto. To supermarket, więc wystarczyła jedna osoba. Podejdzie do półki, obejrzy, odłoży. Spojrzy obok. Odejdzie kawałek dalej. Na co dzień nie zwraca się na to zbyt dużej uwagi... do czasu. Wolałbym nie myśleć, co działoby się tam w godzinach popołudniowych (piątek). W każdym razie auto budziło zachwyt w przechodniach, najbardziej spodobała mi się reakcja bardzo starego małżeństwa. Zatrzymali się na dłuższą chwilę i wymieniali się spostrzeżeniami, jak ładna jest ta Syrena. Trudno im się dziwić, bo na żywo samochód robi naprawdę dobre wrażenie. Jedyne co mnie zastanawia, to kolor, który na wszystkich możliwych zdjęciach jest dość mocno 'oczobijący', gdzie w rzeczywistości już tak dobitny nie był. Może to kwestia oświetlenia, ale ja starałem się nieco stonować ten pomarańcz, który aparat zdawał się dość mocno podkreślać.
Wielka szkoda, że ten pojazd nie trafił do produkcji. Wygląda niesamowicie i myślę, że zrobiłby furorę nie tylko w naszym kraju, ale i zagranicą. Całe szczęście, że mamy w kraju wielu miłośników motoryzacji okresu PRL-u, którzy wkładają ogromny wysiłek, swój czas i mnóstwo pieniędzy w rekonstrukcję tego genialnego samochodu. Oby pojawiło się ich jak najwięcej. W ramach ciekawostki mogę powiedzieć, że Syrena Żołądkowej Gorzkiej jest do wygrania w konkursie. Szczegóły znajdziecie tutaj. Tymczasem ja się z wami żegnam i pozdrawiam wszystkich czytelników (tych oglądających tylko zdjęcia również). Oby do rychłego zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz