wtorek, 3 lipca 2012

Hit Me With Your Best Shot

Drugi weekend z rzędu trafiłem do Poznania. Pobudka o piątej rano, wyjazd chwilę po szóstej. A wszystko to, żeby być od rana na Torze Poznań, gdzie mogliśmy popatrzeć sobie na Wyścigowe Samochodowe Mistrzostwa Polski, w skrócie WSMP. Tak dokładniej to interesowała nas kategoria dla pojemności silnika powyżej dwóch litrów, czyli wyścigowe F430-tki, SLS, A4 DTM, Pagani Zonda i wiele innych. Zapowiadało się ciekawe i... tak się zaczęło:






Ogólnie to szukaliśmy biura prasowego, ale coś słabo nam to szło. Wpadliśmy na kolejne fajne auta, wjechaliśmy prawie na tor, a biura prasowego jak nie było tak nie ma. Każdy kierował nas w inne miejsce, aż w końcu wiedzieliśmy gdzie jechać. Ale zaraz... może jakieś zdjęcia? 



Po załatwieniu wszystkich formalności mogliśmy zwiedzać boksy i ulokowane w pobliżu samochody. Niespodzianką była 458 Italia, która była zaparkowana zaraz koło boksu z Mercedesem SLS AMG GT3. Muszę przyznać, że ten spacer coraz bardziej mi się podobał, a najlepsze miało dopiero nadejść.








Moje oczy przykuła wielka przyczepa z napisami Pagani, Ferrari i jeszcze kilku innymi. Dotarło do mnie, że tu gdzieś musi być boks, w którym jest ta wściekła, napakowana i dość szybka żaba. Nie myliłem się. Panowie w boksie byli bardzo mili. Spodziewałem się, że zaraz zaczną krzyczeć żebym się stamtąd zabierał, tymczasem jeden Pan w spokoju przeglądał coś na jednym z trzech iMaców, inny czyścił maskę, a jeszcze inny uchylił mi drzwi, co bym mógł zrobić zdjęcie wnętrza. Bardzo dziękuję!



Wychodzę z boksu, patrzę, a tu SLS szykuje się na przejażdżkę po torze. Nie mija chwila a obok niego ustawia się F430-tka. Ruszają niemal w tym samym momencie. W odległości kilkunastu metrów, oddzielona barierkami i siatką znajduje się prosta start - meta. Tak, było bardzo głośno. Chyba nawet trochę za głośno.





Merc i Ferrari pojechały. Wyjeżdża Zonda i kolejne F430. Doszedłem do wniosku, ze czas ustawić się w jakimś dogodnym miejscu i porobić jakieś zdjęcia na torze. Poszukiwania po jakimś czasie zakończyły się sukcesem i coś zaczęło wychodzić. Nie mam jakiejś wielkiej wprawy w tej dziedzinie, poza tym te samochody wolno nie jeździły, więc lekko nie było. Ustawienie się w pobliżu zakrętu było strzałem w dziesiątkę.





Nie byłbym sobą, gdyby zabrakło tu Alfy Romeo. Udało mi się wypatrzeć 147-kę i Giuliettę. Szkoda, że żadnej nie zobaczyłem 'w akcji'. Niestety czas gonił, a trzeba było powoli zmieniać lokalizację na centrum miasta. Czas na danie główne, czyli Gran Turismo Polonia 2012.



Pod hotelem Andersia przywitał nas gość specjalny - Koenigsegg CCX. Najprawdopodobniej była to jedna z nielicznych okazji (jeśli nie jedyna) by zobaczyć ten wóz w Polsce. Poza nim, w sumie standard. Scuderia, mocniejsze 911-tki. Na szczęście nie było wtedy tłumów.







Gdy zebrała nam się mała ekipa, uderzyliśmy do Starego Browaru. Część z samochodów była przygotowywana do pokazu przez pracowników myjni, a my szukaliśmy Lamborghini LP560-4 Spyder, które wjeżdżało chwilę wcześniej na parking. Znalezienie go okazało się dziecinnie proste, tylko... 'nie musicie brać statywów do SB. nie są potrzebne'. No jasne, oczywiście, że nie są. Wszyscy odstawiali niemałą szopkę, żeby cokolwiek wyszło z tych zdjęć. Ja w końcu zrezygnowałem i wróciłem się do samochodu po statyw. Wtedy robota poszła błyskawicznie. 



Jakiś czas później. Przegrupowanie i wycieczka na ulicę Hlonda, gdzie miał się odbyć pokaz. Pomijam już fakt, że zaczął się godzinę później niż miał. Rozlokowaliśmy się na górce, więc tak na dobrą sprawę mi tam było całkowicie wygodnie. Brakowało tylko parasolki i zimnego piwa. Ewentualnie jeszcze jakaś pizza. Problem polegał na tym, że samochody jeśli już się pojawiały to... przejechały się i cisza. Potem wyjeżdża kolejny i tak w kółko. Czasem ktoś zrobił ze dwa, trzy kółka i też się zawinął. Niektórzy próbowali pojechać bokiem, ale na to nie było za bardzo miejsca. Beznadziejnie było zamknięte to skrzyżowanie na końcu. W każdym razie wszyscy mogli zobaczyć Koenigsegga w akcji. Co prawda kierowca obchodził się z nim jak ze starożytną wazą dynastii Ming, ale nie można mu zarzucić, że jechał wolno. Dla mnie samochodem imprezy było legendarne Audi 80 Quattro. Genialny wóz.









Na ulicy pojawiało się coraz mniej gości, stąd postanowiliśmy się zbierać. Jak zobaczyłem kolejkę do wjazdu na tor/wyjazdu to byłem zdziwiony, że ci ludzie w ogóle chcieli jeszcze za to płacić... Odnoszę wrażenie, że robienie jakiegoś parku maszyn (czy jak to się tam nazywało) tylko dla osób z prasy było totalną pomyłką. Nie tylko dlatego, że nie mógł tam wejść każdy (z tego co wiem, to nawet osoby z akredytacjami miały z tym problemy), ale dlatego że na tej zamkniętej ulicy zbyt wiele się nie działo. To nie było to samo, co na poprzednich edycjach GTP. Dla mnie, to był organizacyjny krok w tył względem tego, co widziałem w 2010. 







Gdy wróciliśmy pod hotel, impreza trwała w najlepsze. Wyróżniała się ekipa Aventadora, która urządziła sobie barek. Panowie nie żałowali alkoholu, co było widać, słychać, pewnie po bliższym podejściu byłoby też czuć. Nie ważne. Uczestnicy zaczęli się zbierać, a wraz z nimi publika wszelkiej maści. Z minuty na minutę było trudniej o czyste zdjęcie. Ale jak ktoś był uparty to żaden problem. Ja nie napalałem się na ogromną ilość zdjęć, wolałem posiedzieć sobie pod fontanną i popaczeć. 








Na parkingu, gdzie zostawiliśmy auto dojrzeliśmy Audi 80 Quattro. Bardzo miłe zaskoczenie. Kilka szybkich zdjęć i dalej w drogę. Wielkimi krokami zbliżał się finał Euro 2012, więc przenieśliśmy się na Stary Rynek. Po dłuższych poszukiwaniach udało się znaleźć Pizzerię, która spełnia nasze wymagania: jest telewizor, jest piwo, są miejsca. Niby mało, ale jak się okazało całkiem sporo. Podpowiem: z miejscem nie było problemu. W tym miejscu chciałem podziękować ekipie łódzko-konińskiej, z którą wspólnie spędziliśmy te kilka godzin. Sam mecz był dla mnie totalnym rozczarowaniem, ale atmosfera przed, w trakcie i po była fenomenalna. Zwłaszcza powrót można uznać za udany, bo... no właśnie. wróciliśmy po meczu na nocne zdjęcia. Wydawało mi się, że ludzi nie będzie w ogóle i warunki będą sprzyjać. Nie mogłem się bardziej pomylić. Panowie od Aventadora byli jeszcze bardziej napierdoleni, a ludzi tylko przybywało.  






I tym jakże optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy wpis. Po raz kolejny udowodniono słowa, że liczy się jakość, a nie ilość. Z dwóch GTP, na których byłem, jako lepsze bez wahania wskazałbym... 2012. I to nie dlatego, że był Koenigsegg. Tylko dlatego, że po raz kolejny mogłem spędzić czas z ludźmi, których uwielbiam i z nimi zawsze jest wesoło. Taki był też główny zamiar. Jakbym miał odrzucić całą tę otoczkę to 2012 byłoby totalnie zniszczone przez 2010. Pewnie nie jestem jedyną osobą z takimi przemyśleniami i mam nadzieję, że organizatorzy wezmą sobie te uwagi do serca i dołożą wszelkich starań, by Gran Turismo Polonia 2013 było pod każdym względem lepsze od poprzednich edycji!

4 komentarze:

  1. jest klimacik troche za duzo 10mm ale nich ci bedzie

    OdpowiedzUsuń
  2. "Panowie Z boksie byli bardzo mili" literówka, fajny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jasne. wiedziałem, że coś się znajdzie :D dzięki :P

    OdpowiedzUsuń
  4. "Dla mnie samochodem imprezy było legendarne Audi 80 Quattro. Genialny wóz." - jak już się tak zachwycamy to by wypadało wiedzieć nad czym - to było przebudowane Audi Ur Quattro.

    OdpowiedzUsuń