piątek, 23 października 2015

Raining Again

Zadebiutowało na Międzynarodowym Salonie Samochodowym w Paryżu w październiku 1998 roku. Za design zewnętrzny odpowiadała firma Italdesign Giugiaro, a za projekt wnętrza Enrico Fumia. Od 1999 było dostępne z 4-biegowym automatem pod nazwą Gran Turismo Automatica i dzisiaj zagości na moim blogu. Powitajcie Maserati 3200 GTA. 







Samochód opuścił fabrykę w 2000 roku w ciekawym zestawieniu kolorystycznym: ciemny lakier z czerwoną skórzaną tapicerką. Pod maską kryje się 3,2 V8 Biturbo 32v generujący 369 KM/491 Nm. Pierwsza setka na liczniku pojawia się po 5,7 sekundy od startu, dla porównania ta sama wartość jest osiągana po 5,1 sekundy w przypadku samochodu z 6-stopniową skrzynią manualną. 

Warunki pogodowe były całkiem niezłe, dopóki nie zaczęło padać. Zaczęliśmy ok. 9 rano, stąd mocno zachmurzone niebo było atutem, zwłaszcza przy takim lakierze. Swoją drogą, na miejsce dotarliśmy całkiem niezłą ekipą: Maserati 3200 GTA, Alfa Romeo 147 GTA oraz Range Rover Sport HSE 3,6 V8 Diesel. Łącznie to prawie 900 koni mechanicznych!



3.2 litra GTA na dwa sposoby. Z lewej tylnonapędowe Maserati 3200 GTA (Gran Turismo Automatica) z V8 Biturbo, a z prawej Alfa Romeo 147 GTA (Gran Turismo Alleggerita) z wolnossącym V6, które napędza przednie koła. 

Dla mnie wnętrze tego Maserati to dzieło sztuki. Fotografowanie go można uznać za czystą przyjemność, a lista detali i smaczków, które domagają się uwagi jest bardzo długa. Świat zza kierownicy 3200 GTA jest dużo ciekawszy nawet jeśli za przednią szybą dominują odcienie szarości. 






Ponieważ do dyspozycji miałem Range Rovera nie sposób było z niego nie skorzystać. Gdy rozpadało się na dobre, oczywistym było, że robienie zdjęć statycznych nie ma najmniejszego sensu. Do głowy przyszło mi zdanie, którą niedawno gdzieś wyczytałem:

Trzeba przekuć fatalną pogodę na świetne, klimatyczne zdjęcia.

Po chwili namysłu dotarło do mnie, że wszystko sprzyja temu, by wziąć się za zdjęcia w ruchu. O ile dobrze pamiętam, to wcześniej tego typu zdjęć nie prezentowałem na blogu, więc będzie to jakieś urozmaicenie. Moim zdaniem efekt końcowy jest dość dobry, a pogoda idealnie pasowała do tego typu przedsięwzięcia.







W dobrym towarzystwie czas płynie bardzo szybko. W tym wypadku nawet trochę za szybko, ale z tym za wiele zrobić się nie da. Pozdrowienia i podziękowania kieruję do Grześka, Michała i Sebastiana. 

1 komentarz: