piątek, 20 kwietnia 2012

Car Show 2012 w Manufakturze

Tak na wstępie chciałem powiedzieć, że za każdym razem, jak piszę jakiegokolwiek posta sytuacja za moimi plecami wygląda mniej więcej tak:


Czy to recenzja ostatniego albumu Roxette, Travelling czy pisanie o Porsche 911 (996) Millenium, które miałem okazję fotografować niecały tydzień temu, za każdym razem jest to samo. Czy to słońce, czy to deszcz. Skoro już wiecie, jak wygląda to od mojej strony, możemy przejść dalej.

Od wczoraj (19.04) do niedzieli (22.04) w Manufakturze można oglądać wystawę samochodów. Są tam nie tylko lokalni dealerzy, ale i inne firmy specjalizujące się w motoryzacyjnej branży. Już pierwszego dnia stawiłem się na miejscu, by ocenić, czy w ogóle warto tutaj specjalnie pojawiać się z aparatem. Z początku stwierdziłem, że w sumie szału nie ma. Koniec końców, następnego dnia wziąłem ze sobą zabawki, korzystając z okazji, że wracając ze szpitala do domu, mogłem zrobić przystanek na Car Show. 

Pierwszym miłym zaskoczeniem było nowe auto. Obok Ferrari Mondial Cabrio, Merca SLC i Garbusa pojawił się Bentley Continental Flying Spur, który był nieobecny w czwartek. Żeby było jasne: to, że na zdjęciach nie widać ludzi, wcale nie oznacza, że ich tam nie było. Wbrew pozorom kręciło się tam całkiem sporo osób, zdecydowanie więcej, niż wtedy, gdy byłem tu bez aparatu, ale to raczej logiczne. Prawo Murphy'ego działa zawsze! 




To stoisko nie było jakieś wybitnie podniecające. Stoi kilka całkiem przyzwoitych samochodów, a obok kręci się kilka (czasem kilkanaście) osób. Dresiarze oczywiście też się znaleźli. Te ich teksty (niemal wykrzykiwane) aż prosiły o jakieś AK-47 pod ręką... Następnie udałem się na stoisko Autotrapera, bo to właśnie pod ich skrzydłami znalazła się Alfa Romeo. Giulietta, Mito i to wszystko. Z jednej strony słabo, a z drugiej reklamowane są samochody, które figurują w ofercie Alfy, wyłączając 159, która od 2011 nie jest już produkowana i w salonach schodzą tylko te egzemplarze, które jeszcze zostały. Oczywiście wokół nich stoją inne marki Autotrapera, między innymi Lancia, prezentująca swój nowy, flagowy model - Thema. A może powinienem był powiedzieć: Chrysler 300C na rynek Europejski? W każdym razie, chciałem podziękować uprzejmej Pani, która pozwoliła mi obejrzeć Julkę w środku. 






Generalnie nie jestem fanem Suzuki, ale dwa z ich samochodów stały w na tyle fajnym miejscu, że musiałem zrobić im zdjęcia. Na stanowisku Peugeota 5008, RCZ i 208. Ten ostatni trochę podobny do nowej Toyoty Yaris. Nawet bardzo.



Jeśli miałbym wskazać największą niespodziankę całej wystawy, to bez wątpienia byłaby to Tesla Roadster Sport. Egzemplarz ten jest mi doskonale znany z zdjęć warszawskich 'car-spotterów'. Sam bardzo chciałem ją kiedyś dokładnie obejrzeć i mieć okazję na zrobienie kilku zdjęć. O, proszę bardzo. Nawet nie musiałem jechać do Warszawy. Tu po raz kolejny wspomnę o ludzkiej głupocie. Spokojnie czekam, by złapać moment, w którym wszyscy ludzie wyjdą mi z kadru i nagle słyszę dźwięk tłuczonego szkła. Ktoś chyba postanowił obalić sobie browarka w plenerze i przypadkiem wybrał rynek Manufaktury. Niestety równie szybko osoba ta się zwinęła, a Pan, który później to sprzątał zapytał mnie, czy przypadkiem nie zrobiłem temu komuś zdjęcia. Niestety...




Później mój entuzjazm zaczął powoli opadać... Nie mniej jednak nadal cierpliwie czekałem na to, aż wszyscy opuszczą miejsce, które akurat chciałem złapać. Bardzo mi zależało na czystych zdjęciach, a z efektu finalnego jestem naprawdę zadowolony.





Nieco dalej były stoiska Audi i BMW. Nie znalazłem na nich nic ciekawego... poza hostessami BMW:



Na tym nie koniec ciekawych znalezisk. Zwierzęta również stawiły się na Car Show. Niektóre nawet wybrały sobie fenomenalne miejsca, z których doskonale można było obserwować kilka stoisk na raz.


Ostatnim punktem programu na zewnątrz był Range Rover Evoque. Wygląda obłędnie!




W budynku Manufaktury (jak zwykle z resztą) auta stały w 2 miejscach. Z reguły bardzo blisko wejść. Tym razem nie było inaczej. Jako, że w innym miejscu były nudne campery VW, nawet nie zamierzałem tam iść. Skupiłem się na Lagunie Coupe Monaco GP i VW Up!, którego od dawna chciałem obejrzeć z bliska.


Z zewnątrz prezentuje się bardzo fajnie, w środku również. Przyjemna kolorystyka we wnętrzu, dobre materiały wykończeniowe. Patrzę na cenę: od 31900 zł. Chwila zadumy. Skoro to VW to cena 'od' oznacza kompletnego golasa, który pewnie ma niewiele wspólnego z egzemplarzem, który jest tutaj wystawiony. Pytam więc przedstawiciela Volkswagena ile kosztuje ten konkretny egzemplarz. Gdy usłyszałem kwotę wszystko wróciło do normy. Cuda się nie zdarzają, światu nie grozi żadna apokalipsa. 45 tysięcy za takiego malucha to przegięcie...

 Tak, wiem. Tam stoi Ferrari 360 Modena. I co z tego?



Co mogę powiedzieć o tegorocznym Car Show? Udało mi się trafić, bo liczba oglądających mnie nie zabiła. Na ilość samochodów, też nie ma co narzekać, chociaż jedno jest pewne: targom z Poznania Łódź jeszcze długo nie zagrozi. W żaden sposób. Każdemu, kto nie był, a zastanawia się czy iść, szczerze polecam. Choćby dla samej Tesli, bo druga taka prędko się u nas nie pojawi...

niedziela, 15 kwietnia 2012

Hidden Instruments

Są takie dni, gdy nie wiesz co ze sobą zrobić. Aparat bezużytecznie leży w futerale i aż prosi się o zabranie go na spacer. Wybierasz się więc do centrum by rzucić okiem, czy coś ciekawego nie stoi na parkingu - zajęcie, które dawno temu było moim naczelnym wypełniaczem wolnego czasu.  Oczywiście... jak zwykle na miejscu stwierdzasz, że cała ta wyprawa jest ch... warta, bo nic nie ma. Tak jest niemalże zawsze w naszym pięknym mieście. Czasem coś przypadkiem stanie i znajdziesz się we właściwym miejscu i czasie. Zdarza się też, że inni staną w pewnym miejscu i jakby przypadkiem będą czekać  by znaleźć się gdzieś w kadrze. Stoją, stoją jakby umarli. Albo udają, że się przemieszają, a de facto kręcą się, wkurzając osobę, która chce uchwycić ten właśnie moment, gdy tło jest czyste. Co poniektórym puszczają nerwy i sobie darują. Inni cierpliwie czekają, a jeszcze inni korzystają z okazji i sprawdzają swe umiejętności w tzw. 'candid photo' (przykład poniżej). Z tego wszystkiego okazało się, że to najciekawsze zdjęcie z tej chwili i de facto najmniej zapchane samochodami, ludźmi itp. 


Jednak nie za bardzo było nad czym się rozwodzić, czy zatrzymywać na dłużej. W przeciwieństwie do Alfy Romeo Giulietta, która stała wciśnięta pomiędzy dwa inne samochody na górnym parkingu Manufaktury. Tego dnia kręciło się ich podejrzanie dużo. W tym biała QV-ka. Dobrze wiedzieć, że jest chociaż jedna taka w Łodzi... Może kiedyś uda mi się wpaść na właściciela/właścicielkę i zamienić z nim/nią kilka zdań. Zdecydowanie chciałbym, by ten samochód wystąpił przed moim obiektywem... Zobaczymy, podobno chcieć to móc.


Ale... przechodząc powoli do głównego tematu dzisiejszego wpisu. Podobnie jak z moim kolanem, które nie tak dawno temu było unieruchomione na 2 tygodnie, przed kolejną sesją foto trzeba było rozruszać nieco swój aparat, który od dość dawna nie był dość intensywnie użytkowany. Rzecz jasna na ulicach nie było za dużo do fotografowania, ale udało mi się dojrzeć kilka akwariów w Manufakturze zaraz niedaleko wyjścia z Bierhalle. Pewnie jakby stało w innym miejscu, to bym go nie zauważył.... Postanowiliśmy wraz z Hikarim zatrzymać się tam na dłuższą chwilę. Koniec końców zostałem stamtąd niemal siłą zabrany w drogę powrotną do domu. 




Najdłużej zeszło mi przy patrzeniu się przez wizjer na 'Nemo'. Lub jak kto woli amfipriony okoniowe czy też błazenki okoniowe. Strasznie urocze rybki. I w dodatku stosunkowo mało ruchliwe, porównując je z innymi, przez co zdecydowanie łatwiej było je złapać. W dodatku cały czas trzymały się razem.



I reszta. W tym dwie, które były wybitnie ruchliwe i bawiące się ze mną w chowanego...



Tak zeszła mi sobota. Natomiast dziś byliśmy umówieni na sesję zdjęciową Porsche 911 (996) Millenium Edition. Jedna z tych limitowanych edycji Porsche, wydawanych z różnych (mniej lub bardziej sensownych) okazji. O ile jedna z ostatnich (Black & White Edition) była totalnie bez sensu, o tyle ta jest stosunkowo ciekawa. Pod warsztat wzięto zwykłą 996 Carrerę z napędem na 4 koła, pomalowano ją na tzw. lakier 'kameleon', który w zależności od światła jest czarny, brązowy lub fioletowy. Do tego dorzucono bardzo bogate wyposażenie i mamy gotowy samochód. Nazwa sugeruje, że ta limitowana edycja, która wyjechała ze Stuttgartu w ilości 911 sztuk, została wyprzedana z okazji kolejnego końca świata, który miał być w momencie, w którym weszliśmy w okres drugiego tysiąclecia. Nic takiego jednak się nie stało, co więcej auto zaraz będzie musiało zmierzyć się z kolejną Apokalipsą. Ciężki los tego Porsche... Ale my też nie mieliśmy lekko. Dojechaliśmy na umówione miejsce i właśnie w tym momencie zaczęło padać. Telefon, kontemplacje co teraz robimy. Twardo mówię, czekamy... To na pewno przelotny opad. Padało, padało, padało i jakoś nie za bardzo chciało przestać. Aż w końcu przestało. Chwilę później pojawił się nasz główny bohater. 



Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to zwykła 911. W taką pogodę lakier obraża się na cały świat i jest po prostu czarny. Natomiast dość przyjemny pomruk z wydechu informuje, że to jednak nie jest zwykła, biedna 911-tka. Po zajrzeniu pod pokrywę silnika pierwsze co zobaczymy to układ dolotowy K&N. To on jest za to odpowiedzialny.



Co do wnętrza, to właśnie tutaj widać całą wyjątkowość. Zaczynając od alcantary, skóry i drewna, na tabliczce informacyjnej kończąc. Jest tu także telefon, system audio Bose. Swoją drogą, te siedzenia są cholernie wygodne, a pozycja za kierownicą zachęca do jak najczęstszego wsiadania za kółko. Powoduje to również częstsze odwiedzanie najbliższej stacji benzynowej, bo 3,4-litrowy silnik, generujący 330 koni mechanicznych nie zadowoli się niestety samym powietrzem. A ceny paliw ciągle rosną...



Nigdy nie przepadałem za tą generacją 911-tki. Była dla mnie mało udana i zdecydowanie bardziej lubiłem 993 oraz 997. Jedynymi wyjątkami było 996 Turbo i topowe modele GT2 i GT3. One miały ten charakterystyczny klimat, były zdecydowanie rzadsze od 997 GT2/GT3. A może po prostu to jest tylko moja opinia a następna generacja w wersjach wyścigowych najzwyczajniej w świecie mi się opatrzyła.... Tak jak wszystko na tym blogu. Bardzo subiektywnie.



W każdym razie, im dłużej miałem okazję przyglądać się, dotykać tego konkretnego egzemplarza to coraz bardziej zaczynał mi się podobać. Już na zdjęciach było widać, że nie jest to zwykłe 996 tylko naprawdę ładne auto. W dodatku właściciel o nie dba. Samochód miał okazję być w CarSPA, gdzie lakier po wielu godzinach ciężkiej pracy odzyskał młodość, a tapicerka z powrotem wygląda jakby dopiero co była uszyta i założona. Jedyne co mi pozostaje to liczyć na to, że będę miał okazję zobaczyć ten lakier w pełnym słońcu, gdy pokaże swoje inne oblicze. Intryguje mnie ten brąz i fiolet...