poniedziałek, 28 lipca 2014

Passion Rules The Game

W ubiegły weekend Łódź ogarnęło urodzinowe szaleństwo. Z okazji 591. rocznicy nadania Łodzi praw miejskich zorganizowano blisko 90 wycieczek lub innych wydarzeń, z czego najwięcej odbyło się na ul. Piotrkowskiej. Mój plan na sobotę był prosty: wystawa pojazdów zabytkowych organizowany przez Automobilklub Łódzki. Impreza była rozłożona na cały dzień, stąd i tak musiałem zrezygnować z połowy rzeczy, które chciałbym obejrzeć. No ale tak to już jest, że albo nie dzieje się nic, albo wszystko się na siebie nakłada. 

Przed południem pojawiłem się w okolicach Manufaktury, bo coś mi podpowiadało, że tutaj też mogę coś trafić. Na miejscu czekała na mnie klasyczna trójka z Classic Cars Łódź. Byłem przekonany, że te samochody później pojawią się na Piotrkowskiej, ale nic takiego nie nastąpiło. Po mieście kręciło się też kilka fajnych klasyków, które koniec końców nie dotarły na teren imprezy, a szkoda.




Po krótkim spacerze przez Park Staromiejski i kawałek Pietryny dotarłem na miejsce. Frekwencja nie porażała, ale było jeszcze stosunkowo wcześnie. Z czasem zrobiło się trochę lepiej, ale liczyłem na coś więcej, mając w pamięci to, co działo się pod koniec czerwca z okazji ponownego otwarcia tej ulicy po remoncie. Pojawiło się sporo znajomych samochodów, które mogliście już oglądać wcześniej na blogu (tu i tu). Około godziny szesnastej liczba ludzi zaczęła zdecydowanie utrudniać jakiekolwiek próby robienia zdjęć, ale przez jakiś czas walczyłem. Potem skończyła mi się cierpliwość, siła i jakakolwiek chęć do dalszego tworzenia.  





























To by było na tyle. Mam wrażenie, że każdy kolejny post powstaje w coraz większych bólach, stąd czas na przerwę. W końcu są wakacje. W planach mam jeszcze jeden post i liczę na to, że nie pojawią się po drodze żadne komplikacje.
PS. W głębi duszy liczę na to, że imprezy z udziałem klasycznych samochodów w Łodzi zbliżą się kiedyś choć trochę do tych w Warszawie. Może wtedy chciałoby mi się bardziej.

sobota, 12 lipca 2014

321

Niemalże w tym samym czasie, gdy siedziałem nad zdjęciami 156 SW GTA Michała, dowiedziałem się, że łódzki fanklub Alfy Romeo został zasilony przez czarne 147 GTA. Auto było zaniedbane, poprzedni właściciel przy pojawieniu się pierwszych komplikacji zupełnie olał sprawę i w zasadzie jedynym plusem było to, że auto stało przykryte warstwą kurzu w ciepłym garażu. Oznaczało to, że minie sporo czasu nim auto zostanie doprowadzone do porządku. Na szczęście GTA trafiła w odpowiednie ręce i w nowym domu zaczęła być należycie traktowana, a jak każdy fan marki wie, dobrze traktowane włoszki odwdzięczają się z nawiązką. 

Pisałem już o tym wcześniej, że od dawna czekałem na możliwość dokładnego zbadania tego modelu z bliska i nawet obiecywałem, że prędzej czy później to się stanie, a rezultatami podzielę się tutaj. Ten czas właśnie nastąpił. Oczywiście lipiec wydawał się być idealnym miesiącem na zdjęcia, jednak jak już wszystko zostało dopięte na ostatni guzik to prognoza pogody ostudziła nieco nasz zapał. Na szczęście prognoza się nie sprawdziła i żadnego deszczu czy też burz nie uświadczyliśmy na miejscu.












W tej konfiguracji samochód wygląda obłędnie. Zarówno wtedy, gdy stoi, jak i w ruchu ulicznym. Najfajniejszą rzeczą bez wątpienia jest wydech Inochi Motorsport. Dodam tylko, że najlepiej słucha się go siedząc za kierownicą z opuszczonymi szybami. Reakcja na pedał gazu jest niemal natychmiastowa. Nie trzeba nawet mocno kręcić silnika, żeby banan zagościł nam na twarzy. 

Jeśli dzisiaj miałbym wybierać GTA: 147 czy 156 wybór byłby dość prosty. Wyglądem zdecydowanie wygrywa 147. Jest po prostu boska, nie ujmując urody 156 rzecz jasna. Mnie po prostu bardziej podoba się ten napakowany hatchback od sedana/kombi. O wnętrzu GTA powiedziano już wiele dobrego i trudno się z tym nie zgodzić. Fotele są super, siedzi się nisko, ale jednak nie aż tak nisko, więc przy wysiadaniu nie będziemy się doszczętnie kompromitować, jeśli ktoś będzie nas obserwował. Kierownica dobrze leży w dłoniach, jej rozmiar zdaje się być optymalny. Co prawda w środku nie ma zbyt dużo miejsca, ale można to traktować zarówno jako plus jak i minus. Ja na przykład lubię być otoczony przez wnętrze, nie lubię nadmiernej przestrzeni w środku. To auto sportowe, a nie autobus. Na opisanie wrażeń z jazdy brakuje mi słów. Najlepiej przeżyć to na własnej skórze. Ja miałem spore problemy ze skoncentrowaniem się na zdjęciach po wyjściu ze środka. Jednocześnie gratuluję i zazdroszczę Sebastianowi samochodu, bo zdecydowanie jest czego. Z drugiej strony 3,2 V6 Busso prowokuje do częstego wciskania prawego pedału, stąd wolę nie wiedzieć jak szybko wymieniłbym 24 punkty na rower.


Na koniec trochę statystyk:
  • blog przekroczył 27,000 wyświetleń.
  • post z Alfą 156 SW GTA Michała pobił wszystkie możliwe rekordy, jest numerem 1 wyświetleń w całej historii bloga oraz ilość wejść jest ponad dwukrotnie większa niż wpisu numer 2 i niedługo dobije do 2,000.
Rzecz jasna chciałem za to podziękować wam, bo to motywuje do dalszej pracy.