czwartek, 22 grudnia 2016

Quadrifoglio

W tym roku na łamach bloga sporo uwagi poświęciłem nowej Alfie Romeo - Giulii. Na początku sierpnia spotkaliśmy się po raz pierwszy, a na tegorocznej Forza Italia mogłem z bliska przyjrzeć się topowej odmianie - Giulii Quadrifoglio. Powiedzmy sobie szczerze, Alfa wpadła na chwilę i zrobiła niemałą furorę. Dla mnie oznaczało to tyle, że żadne dogłębne oględziny nie wchodziły w grę. Od tamtej pory mocno trzymałem kciuki, za jak najszybsze następne spotkanie. Czas zleciał bardzo szybko i wychodzi na to, że będzie to trzeci post z rzędu, w którym pojawi się sedan włoskiego producenta.  


Teraz już wiem, że biały lakier to najprawdopodobniej najgorszy możliwy wybór dla tego samochodu. Czy to najbiedniejsza wersja, czy najdroższa nadal nie wzbudza we mnie entuzjazmu. Inaczej sprawa ma się z dzisiejszą bohaterką. Tak jak na wszelkiej maści zdjęciach i renderach nie byłem do końca przekonany do czerwieni, tak teraz stałem się jej wielkim miłośnikiem. Giulia wygląda w niej po prostu zjawiskowo.





Wnętrze prezentuje się prawie tak samo jak to, w którym siedziałem w sierpniu. Ale jak wiemy, prawie robi wielką różnicę. Na każdym kroku można spotkać włókno węglowe, które pasuje tu idealnie, a moim faworytem są karbonowe kubełkowe fotele. To one były głównym powodem, dla którego chętniej siedziałem z tyłu bezpośrednio za pasażerem, a nie na prawym fotelu w pierwszym rzędzie.





Giulię Quadrifoglio napędza podwójnie doładowana jednostka o pojemności 2,9 litra, generująca 510 KM oraz 600 Nm. Gdzieś kiedyś czytałem, że przy jej tworzeniu pracowali inżynierowie Ferrari i chyba coś w tym jest, bo zupełnie przypadkiem po zabraniu dwóch cylindrów z Californii T, zostaje 2891 centymetrów sześciennych. Skok tłoka i stopień sprężania są identyczne. Wyciągnięcie wniosków z powyższego pozostawiam wam.

I tak... W tym miejscu powinno być zdjęcie silnika... ale zapomniałem go zrobić. Także przejdźmy dalej. Korzystając z okazji, postanowiliśmy zrobić kameralne spotkanie w rodzinnym gronie.






Niespodzianką wieczoru była konkurencja w postaci Mercedesa-AMG C 63 S Edition 1. Trzeba przyznać, że wybór wcale nie jest taki prosty.




Zacznijmy od rzeczy oczywistych. Alfę i Mercedesa łączy napęd na tył i podwójnie doładowany silnik o zbliżonej mocy. Niemcy proponują V8, a Włosi V6. Stuttgart stawia bardziej na luksus i komfort, zaś Mediolan na minimalizm i sport. Wybór pomiędzy jednym z nich w moim odczuciu sprowadza się do osobistych preferencji. Uważam, że nie ma tutaj przegranego, ale jeśli miałbym wskazać swojego faworyta to... jednak zostanę przy Alfie. Dlaczego?

W teście Chrisa Harrisa usłyszałem, że Giulia Quadrifoglio jest dokładnie takim sedanem, jakim byłoby czterodrzwiowe Ferrari, gdyby w Maranello podjęto decyzję o sprzedawaniu takiego. W odpowiednich rękach daje niesamowitą frajdę nie tylko kierowcy, ale wszystkim obecnym na pokładzie. Zwłaszcza w trybie Race, którego używanie polecam dokładnie przemyśleć. Napis ESP OFF nie pojawia się na desce przez przypadek. Wielka moc to wielka odpowiedzialność.

Alfa Romeo zawsze kojarzyła się z nienagannym stylem i prezencją, z samochodami, za którymi oglądają się inni. Tutaj wszystko jest po staremu, zatrzymując się na myjni nie trzeba było długo czekać na zainteresowanych. Jak wysiadasz z takiego samochodu, to jakoś ludzie szybko przełamują bariery i pytają o różne rzeczy. Przy czym warto podkreślić - nikt nie pytał o to, czy potrzebujemy lawety.

Kolejna zabawna historia spotkała nas podczas wspólnej przejażdżki z Mercedesem. Stoimy na światłach zaraz przy przystanku tramwajowym na al. Politechniki i nagle zauważamy grupkę Ersamusów, którzy żywiołowo zachęcają nas do krótkiego koncertu niemieckiej V8-mki w akompaniamencie włoskiego V6. Owacji na stojąco nie było, ale chyba im się spodobało.

8 godzin w pracy trwa wieczność, kilka godzin z Giulią Quadrifoglio zleciało w jakieś 60 sekund. Jeśli znacie jakiś skuteczny przepis, jak zamienić te proporcje to dajcie znać. Ponieważ to już koniec, chciałem podziękować portalowi autoGALERIA.pl za najprawdopodobniej najlepszy prezent świąteczny jaki dostałem do tej pory. A wam, drodzy czytelnicy życzę wszystkiego najlepszego z okazji zbliżających się świąt i nowego roku!