sobota, 3 maja 2014

Resolution

Jak pewnie część z was już wie, dokonałem małej rewolucji sprzętowej, co było moją świadomą decyzją podjętą jakieś dobre dwa lata temu ale... nie wyszło. Zrealizowałem swój cel dopiero na początku 2014 roku i naturalnymi konsekwencjami tego czynu wydawało mi się, że ten rok jeśli chodzi o zdjęcia będzie stracony. Ogarnięcie nowych zabawek, zebranie sensownego arsenału obiektywów itp. Byłem niemal pewny, że wojaże z samym 50 1.4 USM jest czynem porównywalnym do próby pokonania bandy dresiarzy z kijami baseballowymi mając przy sobie tylko reklamówkę z Tesco. Nie mniej jednak chęci wypróbowania nowego sprzętu były ogromne i z czasem tylko rosły, a ciągle coś stało mi na przeszkodzie, by zacząć się z nim oswajać i co najważniejsze: zmusić go do pokazania mi, że było warto. W ten oto sposób zacząłem szukać, jeździć i strzelać, z mniejszym lub większym powodzeniem. Efekty powstawały już od ponad miesiąca, jednak nadal wmawiałem sobie 'to za mało na bloga'. W końcu dotarło do mnie, że czas zrobić z tego małe 'the best of' i zabrać się za nowego posta. Pierwszego od października 2013.

Zacznijmy od Ogrodu Botanicznego. Być może pamiętacie wpis o tulipanach z zeszłego roku. Można by powiedzieć, że jest to naturalna kontynuacja tego wpisu. Pod koniec kwietnia wybrałem się tam znowu. Aparat w sumie wziąłem ale nie do końca wiedziałem po co. Byłem przekonany, że 50-tka będzie zdecydowanie za krótka na tego typu zdjęcia. Miałem rację, ale skoro już się nadźwigałem, to zrobiłem kilka zdjęć. 





Miałem wrażenie, że tulipany nie wyglądały tak dobrze jak rok temu, mimo tego, że byłem w ogrodzie dużo wcześniej i teoretycznie powinno być lepiej. Być może to tylko balonik z oczekiwaniami, który sobie nadmuchałem rok temu, mówiąc 'tym razem pojadę tam wcześniej i będzie super'. W każdym razie to nie koniec zdjęć z ogrodu. Bardzo spodobały mi się drzewa z, jak to ująłem, 'tym różowym czymś', więc postanowiłem zająć się też tym:

 


W ogrodzie siedziało się fajnie, jednak powoli zbliżała się burza, co było wyraźnie słychać. Nikomu jednak nie chciało się stamtąd ruszać, więc wygonił nas dopiero deszcz. W tym miejscu skończyłbym posta, gdyby był on poświęcony tylko i wyłącznie Ogrodowi Botanicznemu. Jak zapewne zauważyliście, nie byłby on zbyt ambitny, ani jakoś wybitnie długi, więc... olałem sprawę.

Żeby było zabawniej i kompletnie kontrastowo, dorzucę do tego zdjęcia z tegorocznego Car Show. A raczej dorzuciłbym, gdyby ta impreza z roku na rok nie była coraz bardziej żenująca. W piątek rzuciłem okiem, co się tam dzieje i po 15-minutowym spacerze siedziałem już w autobusie jadącym w stronę mojego domu. Pomijam już fakt, że Bond nie jeździł DB9, tylko DBS, ale łódzcy dziennikarze wiedzą przecież lepiej. I chętnie spytałbym autora tekstu, gdzie niby był ten Lotus Omega, który miał się pojawić na tej imprezie. Może trzeba było go szukać gdzieś na parkingach Manufaktury? Taka rozrywka dla spotterów... Nie wiem, ja go nie znalazłem. Dałem sobie drugą szansę. Pojawiłem się w niedzielę przed południem na wystawie zabytkowych, która była podpięta pod to nieszczęsne Car Show. Jakby nie patrzeć uratowało to całą imprezę, ale Omegi nadal nie znalazłem. Na szczęście tym razem udało mi się zrobić kilka zdjęć. Dołączyłem do nich detale i wnętrze złotej Warszawy, które o ile mnie pamięć nie myli, pochodzą z końca marca 2014. 

























Jeśli się zastanawiacie czy ogrodziłem sobie auta jakąś tasiemką podczas robienia zdjęć to wam odpowiem: Nie, grzecznie czekałem aż ludzie sobie pójdą. Nie raz zdarzyło się, że już widziałem czyste tło i nagle z impetem wchodzi mi ktoś nowy. Na szczęście rzucanie imperatywami pod nosem załatwiło sprawę i obyło się bez ofiar. Ogólnie to było całkiem fajnie, ale po raz kolejny spodziewałem się czegoś więcej (Dla porównania: Car Show 2012). Zimowa przerwa zrobiła swoje, trochę się rozmarzyłem, ale pewnie wraz z kolejnymi imprezami wszystko wróci do normy i przestanę się rozczarowywać.


Opuszczając Manufakturę dotarło do mnie, jak mogę zrobić zdjęcie DB9 z umiarkowaną liczbą ludzi w tle. Bo bez ludzi się najzwyczajniej nie dało. Do tego dochodziło jeszcze ogrodzenie samochodu. Gdyby stało tak o, bez żadnych zabezpieczeń i (o zgrozo) otwarte to obawiam się, że jego wartość spadła by dość drastycznie z tych 300 tysięcy, jakie obecnie za niego chcą.

To by było na tyle. Liczę na to, że na kolejny post nie będziecie musieli już tyle czekać.
PS. Post z sesji 156 SW GTA wkrótce przekroczy 1,500 wejść. Dziękuję wszystkim odwiedzającym. To do tej pory najlepszy wynik pojedynczego posta!